Możesz
go mijać w nieskończoność. Na schodowej klatce, w tunelu pod
Mostem Grunwaldzkim, na przejściu. Możesz celować spojrzeniem z
dala od jego wzroku. Żyć obok bez nagłego zbiegu frywolnych
okoliczności.
Możesz
wiedzieć o nim tyle ile o każdym innym z blisko siedmiu miliardów
ludzi. Nie poznać jego imienia i imienia jego smutku. Koloru jego
oczu i swetrów. Jego zachcianek i nieulubień. Na zawsze może
pozostać dla ciebie tylko kimś. Kimś, na kim na moment zawiesza
się wzrok. Przemijalnie jak z wiatrem.
Z
daleka człowieka określa tylko jego wygląd, a w tłumie pozostaje
tylko jego częścią. Blaknie. Jest jednym z blisko siedmiu
miliardów ludzi. Z bliska ożywa, okazuje się mieć niebieskie
oczy, lubić jesień, sen pod gołym niebem i stokrotki i staje się
kimś zupełnie, bez wyjątku i do reszty wspaniałym.
Wystarczy
go tylko pokochać.