30 stycznia 2012

Kroki


    


Otóż zima. Łaszą się szaliki. Pragną dotyku rękawiczki. W spółdzielni mieszkaniowej więdną kwiaty doniczkowe i sekretarki. Bo się zacięło ksero, kawa fusiasta za fusiasta, a kolejka jak na Kasprowy. Dozorczyni o świcie odtańczyła rytualne tango na śniegu z szuflą. Pije kawę fusiastą w kanciapie i tęskni do łóżka. Pani Władzia prowadza się ze sforą psów po wyślizganych zakrętach losu. Chciałaby choć na moment mieć tylko zęby mleczne, wleźć u babci na piec i nie schodzić do kolacji.

Spieszę się, żeby postawić krok za progiem. Po drodze wstępuję do spółdzielni mieszkaniowej. Stoję chwilę w kolejce długiej jak na Kasprowy. Pachnie kawą fusiastą, czarną, smętną, bez mleka, bez drobinek cukru, które przyjemnie łaskoczą podniebienie. Wychodząc, mijam dozorczynię zbrojną w szuflę, po kawie czarnej, w głowie z czarnymi myślami. Przy klatce pani Władzia karmi psy chlebem z reklamówki.

Przekręcam klucz w zamku. Zostawiam zimę za drzwiami. Odległą jak słońce o tej porze roku. Kawa będzie z mlekiem i z cukrem. Zaraz wrócisz z pracy. Z tobą jest mi jak na babcinym piecu.

Wszystkie kroki prowadzą do domu. Te w myślach i te na śniegu.


24 stycznia 2012

Siostry




W pokoju numer dziesięć od miesiąca żyją dwie siostry. Mają te same ciemne oczy. Te same kosmyki ciemnych włosów na bladych policzkach. Od miesiąca żyją w ciasnym świecie, którego zasięg mierzy się długością kilku kroków. Słońce nie wstaje w nim i nie zachodzi, majaczy tylko na horyzoncie szczelnie zamknięte za oknem, za roletą pionową w kolorze szaroburym, za siedmioma górami i lasami, nierealne jak Królewna Śnieżka.

Powietrze szpitalne jest suche i często więźnie w gardle. W gardle więzną też słowa zbyt głupie do wypowiedzenia i łzy świeżo utoczone z ciemnych kącików oczu. Siostry spojrzeniami nieustannie śledzą wskazania monitorów. Dwa bijące na sąsiednich łóżkach serca, dwa oddechy w szpitalnej pościeli, dwie pary stóp w prześcieradłach. Nieruchome dziecięce stopy wyglądają niedorzecznie, ich przeznaczeniem jest przecież bycie niedoścignionym.

Siostry czuwają przy siostrach. Duże przy małych. Przy jednym łóżku matka, przy drugim jej siostra. W jednym łóżku córka, w drugim siostrzenica. W łóżkach siostry, przy łóżkach siostry. Liczebnie przebiły wyobrażenia Czechowa.

Duże siostry dzielą się wszystkim. Na pół snem. Czuwaniem. Ciszą. Zamętem w głowie. Wspólne mają papierosy mocne, buty do wychodzenia na papierosy, rolkę papieru toaletowego, pastę do zębów, super mocne wrażenia dnia powszedniego. Radości nie dzielą. Od dawna nie było ku niej dobrego powodu.

Małe siostry mają spojrzenia nieobecne, jakby oglądały kreskówki. Nie pamiętają smaku zupy pomidorowej. Nie rozpoznają matki, matki siostry, nawzajem siebie. Nie wymawiają głośno swoich imion. Nie wołają psa. Nie żują gumy. Nie jedzą waty z cukru. Leżą tylko uczepione respiratorów jak jarmarcznych baloników. Ze skórą błyszczącą od oliwki, nie zagiętą cieniem zmarszczki jakiegokolwiek uczucia. Do matki, matki siostry, nawzajem siebie.

Duże siostry dzielą się wszystkim. Między łóżkami każdego dnia wędruje grzebień, frotki z Hello Kitty i brokatowy błyszczyk do ust. Żeby małe siostry wyglądały jeszcze na żywe, przynajmniej na zewnątrz, dla obcych. Duże siostry wiedzą jaka jest sytuacja. „Sy-tu-a-cja”- sylabizują w myślach, patrząc na monitory, licząc oddechy, uderzenia serca, wysycenie hemoglobiny tlenem.

Słońce odległe o lata świetlne wstaje znów dla kogoś innego. W pokoju numer dziesięć budzą się siostry. Duże patrzą sobie w oczy. Wbrew wskazaniom monitorów, małe nie dają znaku życia.

9 stycznia 2012

Poniedziałek




Poniedziałek jest pierwszy. Na początku było słowo.

W poniedziałek składamy sobie nawzajem obietnice. Świeże i ciepłe jak poranny bochenek chleba. Obiecuję ci, że w tym tygodniu pójdziemy spacerem za siódmą górę i siódmą rzekę. Że będziemy razem ślizgać się po płycie rynku. Będziemy przyjaźnili się z kimś poza Muminkami i panią od pogody. Przejedziemy długość maratonu rowerkiem stacjonarnym.

Jest poniedziałek. Pod kocem poobiednio drzemią nasze stopy, strojone do metronomu oddechy i obiecanki-cacanki. Muminek telefonował z nowiną, że przyjdzie na kolację.