28 lutego 2012

Kąpiel




Świat topnieje i poci się w deszczu. Jest niedostępny za zbrojonymi szybami okien. Dalekie są zieleniące się trawy, wybuchające bielą kwitnienia gałęzie drzew. Dalekie są zapachy rozgrzanego asfaltu, czerwcowych kasztanów i skóry powleczonej światłem.

Przypłynęłam przed chwilą samochodem pod blok. Zacumowałam, parkując prostopadle. Wyżymam włosy do wanny. Deszczówki nazbierałoby się w sam raz na kąpiel dla dwojga. Moglibyśmy ciapać się do woli, nurkować i puszczać łódeczki z papieru. Mamy jednak wstręt do wody. Nie przyjmujemy w proteście płynów. Kolację popijemy oranżadą w proszku.

Przekręcając klucz w zamku, zamykam nas w wodoodpornym mieszkaniu. W twoich wodoodpornych objęciach doczekam wiosny. Wody wystarczy mi tylko tyle ile wilgoci na twoim języku.

20 lutego 2012

Lustra


Moja konstrukcja psychiczna stworzona została w oparciu o nietrwałe materiały. Rusztowanie stanowią tworzywa łatwopalne, które w mgnieniu oka zajmują się pod wpływem temperatury uczuć. Z zewnątrz powleczona jestem cienką, podatną na odkształcenia skórą, która stanowi słabą ochronę przed działaniem czynników zewnętrznych, takich jak przymrozek, mżawka, szarówka czy samotność.

Moja głowa jest placem zabaw dla nieustannej gonitwy myśli. Kątem pomieszkują w niej również rozważania osobliwej natury, astrocyty oraz rozterki. Bujają się dniem i nocą w hamaku splecionym z połączeń nerwowych w rytm tętna dyktowanego przez circulus arteriosus cerebri.

Twoje oczy mają kolor Morza Północnego, choć kiedy je otwierasz w pokoju robi się ciepło jak na Wybrzeżu Lazurowym. Pod ich spojrzeniem staję się przezierna niczym okularowe szkiełka. Prześwitują przeze mnie wszystkie smutki, wszystkie głupstwa zaprzątające zakręty kory mózgowej, wszystkie serca upadki i wzloty.

Nasze oczy w progu mierzą się nawzajem. Na dnie spojrzeń odnajdują identyczne lustrzane obrazki codziennych rozpaczy, zwątpień i czarnych myśli. Tory ich wypraw wyczerpująco prezentuje telewizyjna pogodynka. Śledzimy je z zapartym tchem w mieszkaniu z kołdry. Przypuszczamy, że przywędrowują z północy, wraz z masami arktycznego powietrza, choć zdarza się też, że przybywają z okolic żołądka, wtedy towarzyszą im mdłości.

Obydwoje mamy konstrukcje łatwopalne, skórę cienką i oczy niebieskie. W ramach dwuosobowej psychoterapii grupowej odkryliśmy, że czarne myśli wypowiedziane na głos tracą na żałobności, a wypowiedziane jednocześnie przez dwie pary ust, znikają zupełnie jak za dotknięciem wybielacza do tkanin. Raz, dwa, trzy, próba mikrofonu...

18 lutego 2012

Posłowie



Nie rozmawiaj ze mną krótko
zwięźle
i na temat.

Lubię twoje słowa.
Celebrację samogłosek.
Moc dwustu-konną wykrzykników.

Lubię twoje słowa.
I czyny którymi się stają
kiedy gasisz światło
i zapalasz gwiazdy
jednym pstryknięciem palców


15 lutego 2012

Ameryka




Wiktoria obudziła się dziś pierwsza. Nie było jeszcze w pracy siostry oddziałowej, nie było jej spojrzenia za szybkami okularów, jej dużych zębów i aparatu do pomiaru ciśnienia w człowieku. Była tylko cisza i zapach poduszki. Dotyk prześcieradła w króliki i budzące się ze snu myśli.

Myśli Wiktorii o poranku pozostały niewypowiedziane. Zamknięte szczelnie za bramką strun głosowych, tuż obok rurki tracheostomijnej. Wystawiła stopy w różowych skarpetkach przez metalowe emaliowane szczeble. Za krawędzią łóżka rozciągał się świat, którego nie znała. Począwszy od dotyku chłodnej podłogi, przez szpitalny korytarz, dziedziniec z podjazdem dla karetek, sklep Tesco tuż za rogiem, kocie łby rynku, Kanoniczą jak z bajki, Amerykę, Wielką Rafą Koralową u wybrzeży Australii, skończywszy na gwieździstym nocnym niebie.

Wiktoria o poranku leżała zamknięta w samej sobie. W poprzek łóżeczka, w którym mieszkała, odkąd zaczęła się jej pamięć. Bez planów na przyszłość, w różowych skarpetkach. O siódmej przyszła siostra oddziałowa, przyniosła aparat i zmierzyła Wiktorii ciśnienie, podkręciła tlen, spojrzała zza szybek okularów, uśmiechnęła się dużymi zębami i wyszła. Wiktoria została sama. Nie snuła planów na przyszłość. Przymknęła oczy i przez moment krótki jak oddech przypomniała sobie dotyk matki. Jak gwieździste nocne niebo, Ameryka, jak spełnione wszystkie życzenia.

Popołudniu odebrałam telefon od matki Wiktorii. Dzwoniła pierwszy raz od miesiąca. Nie przyjedzie. Nie ma czasu. Nie ma na autobus. Nie, bo nie. Niebo nie dla Wiktorii. Nie dla niej Ameryka. Jutro obudzi się pierwsza, obudzi się, nie wstanie. Wstaną tylko jej myśli i niebieskie oczy, które wyjdą na spotkanie moim na porannej wizycie. W kartę zleceń chętnie wpiszę to wszystko, czego pragnie. Szkoda tylko, że nie można tego dostać w żadnej aptece.

6 lutego 2012

Sny




W nocnej ciszy opada miękko kurtyna powiek. Za kulisami ciemnych rzęs zasypia spojrzenie, które za dnia łowię nieustannie na haczyki moich rzęs.

Śpiący mężczyzna na powrót jest chłopcem. Chłopięce są jego wygładzone półmrokiem rysy, chłopięce są jego szerokie ramiona wtulone w poduszki, chłopięce są jego sny. Za kulisami ciemnych rzęs wybierają się czasem  na manowce. Przywdziewają połyskliwą zbroję lub krwistoczerwoną przepaskę Rambo. Walczą z armią bliżej niezidentyfikowanego wroga, trójgłowym smokiem i wszelką niesprawiedliwością. Dają się porwać dla okupu albo zostają ranne.

O poranku unosi się z hukiem kurtyna powiek. Przytulam wtedy mojego chłopca i posyłam jego sny do stu diabłów.

Dokąd chodzą Twoje sny o północy? Bez parasola, portmonetki i kamizelki kuloodpornej...

4 lutego 2012

Skarpetki




Wilczury chodzą dziś w skarpetkach.

Przez okno
w samych skarpetkach
patrzymy
jak gonią się po śniegu.

Śnieg jest jak baranek
kiedy jest za szybą.

Cały świat jest miękki
obity pluszem
wyprany w Cocolino
kiedy jesteś przy mnie.