27 marca 2008

Coffee Time




Złodziej poranek zabrał mi ciebie w porze małej czarnej. Samotna na blacie stołu stoi tylko jedna filiżanka. Na jej gorącym fajansowym dnie jak złote rybki pływają migotliwe wspomnienia wczorajszego wieczoru. Twój śpiew i taniec. W zanadrzu pocałunki. Popijam kawą resztki snu.
 
Przy kawie myśli błądzą. Przekraczają zbrojone ściany, granice budzącego się miasta. Doganiają ciebie. W budynku prokuratury w towarzystwie milczących akt też pijesz kawę. Strzepujesz ostatnie drobinki nocy z powiek szybkim oka mgnieniem i, gapiąc się w okno, myślisz o mnie.

Wiem o tym na pewno, choć nie daję wiary telepatii. Wierzę w to, że można być siebie bliżej niż kiedykolwiek, osobno pijąc poranną kawę, choć nie daję wiary teleportacji.

Miarą bliskości nie zawsze jest ciasny jak sukienki po zimie dotyk.


13 marca 2008

12 Kwietnia 2008




Na ten dzień nie zamówię sobie pogody. Istnieje duże prawdopodobieństwo huraganu na liście gości. Co więcej- porywczy bywalec lubi asystę ulewnego deszczu, z którego obowiązkową obecnością nie sposób się nie policzyć.

Spodziewana jest także frekwencja innych towarzystw. Z daleka przybędą dalekie kuzynki, ich polakierowane paznokcie i kąśliwe uwagi. Nieszczęśliwi wujowie w parze z przechodzącymi od dnia pierwszej komunii świętej menopauzę ciotkami strojnymi w kwaśne jak ocet miny. Sześcioletnie damy z uroczymi szczerbatymi uśmiechami wciśniętymi między rumiane policzki. Młodzi dwudziestoletni z zapasem energii termojądrowej drzemiącej do pierwszego tańca w podszewkach garniturów i bocznych kieszonkach torebek.

Nie sposób przewidzieć dobrego smaku trzypiętrowego czekoladowego tortu, którym zgodnie z tradycją nakarmimy nawzajem swoje usta koło północy. Stanu upojenia alkoholowego dalekich kuzynek w porze kolacji. Wartości ciśnienia nadciśnienia taty, którego mama zechce zmuszać do podnoszenia krępujących toastów nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Pewników jest niewiele. Czyjaś łza kręcąca się w oku. Przyspieszone tętno i suchość w gardle. Mój drżący głos, o ile nie zemdleję, nie dostanę zawału serca tudzież ataku epilepsji, wypowiadający słowa:

oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.




7 marca 2008

Wspomnienie




Widziałam wczoraj siebie w lusterkach twoich oczu. Półpłynną jak topniejąca łaskotliwie na podniebieniu czekolada. O miękkich wykończonych szeptem konturach. O smakowitych karminowych ustach, w które wbijałeś kąśliwe nieostrożne zęby. 

Naraz zima ustąpiła przychodzącemu na myśl sierpniowi. Pod przymkniętymi powiekami znowu miałam bezwstydnie krótką spódniczkę. Upieczone przez słońce na złoto- brązowo za dnia ramiona. Czereśnie zamiast kolczyków.

Ciągle pamiętam tamto gorące lato, kiedy pod niezdarnie kryjącym się za drobinkami gwiazd nagim niebem z gracją po raz pierwszy przykrywałam się tobą. Naga.


3 marca 2008

Wiosna na Własność




Wiosna kryje się po kątach. W niepewnych cienkich łodyżkach. W wątpliwej zieleni kruchych źdźbeł. Bieli przemykających chyłkiem po bezkresie nieba baranków chmur.

Jest kapryśna jak dziewczynka, która ma zbyt wiele do wyboru. Nie może się zdecydować. Raz podszywa się pod październikową słotę. Raz wybiera towarzystwo porywistego wiatru- typa spod ciemnej gwiazdy. Raz wstaje cała w skowronkach i pozwala z wolna budzić się kwitnieniu. Zgodnie z powszechną tendencją rzadko bywa sobą.

Odwracam od niej zniecierpliwione spojrzenie. Zagłuszam lęgnące się w głowie przekleństwa pod jej adresem odgłosami skrzypek biegiem opuszczających przepastne głośniki. Zasuwam rąbkiem zasłon dziś zmokniętą jak kura wiosnę na zewnątrz.

Zziębnięta między żeberkami coraz słabiej grzejącego kaloryfera czekam. Na powrót z pracy mojej prywatnej wiosny noszącej męskie imię, podkoszulki z napisami, których nie rozumiem i moje serce pod podszewką płaszcza. W jej objęciach generuję temperatury, w których swobodnie mogłyby zakwitnąć wszystkie drzemiące pod ziemią przebiśniegi.