W
październiku nagle ożywają koce. Stroszą futerka i łaszą się
do zmarzniętego ciała. Z dalekich krajów powraca gęsia skórka, z
szaf wypełzają szaliki.
Jesienią
świat staje się namacalnie miększy. Puchaty od poduszek i
podwójnych skarpetek. Daleki od rzeczywistości jak bajka na
dobranoc. Podstępnie przymilny w dotyku, prosty w obsłudze. Mamiący
herbatą, zapachem cynamonu i ciepłem łóżka.
Zwykle
daję się nabrać jesieni. Złapać na haczyk malowniczym obrazkom
opadających liści i wylegujących się w trawie kasztanów.
Nieprzytomnieję. Śpię na stojąco i chętnie zabierałabym ze sobą
wszędzie kaloryfer.
Miękkość
usypia we mnie instynkt wojownika. Wojuję już tylko z pralką i
martwym kurczakiem na rosół. Zamykam się na klucz w twoich
objęciach. Nagle jest lato i jesteśmy na Karaibach. Pod jednym
kocem.