29 sierpnia 2008

Parasol




Czasem podziewa się nie wiadomo gdzie. Nie dzwoni długie trzy kwadranse. Nie daje znaku życia telepatyczną pocztą.

Dzieje się to zawsze akurat w największej potrzebie. Kiedy chmury przesłaniają słońce. Mokną szyby i oczy za firanką z tuszu noir. Włosy nie chcą się układać. Lakier schnąć na paznokciach. Ciasto rosnąć. Ubijać się śmietanka na podwieczorek. Wszystko nagle się przypala. Leci z rąk. Przelewa się. Nie mieści. Rozsypuje. Gubi. Wszystko jest nie tak.

Dziś znowu się zapodział. Ktokolwiek go znajdzie, proszony jest o natychmiastowy zwrot zguby. Jest już wysłużony, prawie trzydziestoletni. Ma sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Oczy niebieskie. Zamaszyste ruchy. Lubi drapanie za uchem i długie wieczorne rozmowy. Wyszedł rano do pracy i ciągle nie wraca.

Czasem podziewa się nie wiadomo gdzie. Mój parasol przeciwdeszczowy. Przeciwsłoneczny. Piorunochronny. Bez niego wszystko jest nie tak.

27 sierpnia 2008

Details




Czas przepływa ostatnio między moimi palcami niepostrzeżenie jak wprawione w pływaniu ryby. Sączy się bezszelestnie z rozpędzonych na cyferblatach wskazówek. Niezauważony jak szpieg z Krainy Deszczowców chyłkiem przemyka przez ostatnie dni sierpnia.

Poza upływem czasu mojej uwadze umyka na co dzień wiele innych cennych szczegółów. Pierwsze rozbieranie się drzew z pożółkłych liści. Nocne spadanie gwiazd z haczyków wmontowanych w niebo przez Bóg jeden wie kogo. Lot ptaków na tle z dziesięciopiętrowych wieżowców. W tłumie puszczone w twoją stronę obce niebieskie oczko. Gra grymasów na twojej twarzy połączonej ciałem z bólem w plecach. Kilka zbiegów podstępnych okoliczności, dzięki którym mamy w domu gitarę, na której będziesz mi grywał Moon River. I pewnie czasem na nerwach.

Wszystko to nie zapisane palcami na ciemnej klawiaturze komputera dzieje się tylko raz. Zapisane- ilekroć się to przeczyta.

Piszę. Czas znowu zacina się w pół do.