28 grudnia 2010

Powrót




Powoli wracam. Z wycieczki krajoznawczej do chwilowej pełni szczęścia, które wyprowadziło się raptownie. Zostawiło po sobie naderwaną aortę i puste burczenie wnętrzności. Na zewnątrz wyglądam zupełnie zwyczajnie, od środka mam tylko podbite oczy.

Powroty czasem ciągną się jak reklamy. Można przebierać nogami, ale kroki jak stawiane w śniegu tylko błądzą na metrze kwadratowym powierzchni. Chodzę w kółko, a pamięć uparcie odtwarza minione stop-klatki jak zacięty magnetowid od cioci made in USA.

Gdybym mogła wracać mostem, wybrałabym wiślaną kładkę przy Podgórskiej. Jest tak blisko domu.

Kolejny raz wracam z wycieczki krajoznawczej do chwilowej pełni szczęścia, które wyprowadziło się raptownie. Wiem niewiele. Poza tym, że można wrócić. A potem znowu wrócić. I znowu.



26 grudnia 2010

Życzenie




Świat podobno nie ma granic. Jest szerszy niż widok z kuchennego okna.

Słyszałam, że gdzieś daleko leniwie przeciągają się krajobrazy w kolorach żywszych niż wyprana do czystości powłoczka śniegu. Żyją zwierzęta wzrostem znacznie przewyższające pająka okupującego naszą łazienkę. Bardziej włochate od twoich wszystkich swetrów.

Dziś świat jest tylko w telewizji. Daleki jak mleczna high way. Wyłączasz go zgrabnie jednym pstryknięciem pilota.

Gdybyś pytał o moje świąteczne życzenia, mam tylko jedno. Byś do snu pod głowę podkładał sobie nadal moją dłoń zamiast poduszki. Nie kosztuje wiele, choć jest bezcenne. Spełnia się jednym przymknięciem powiek.




30 listopada 2010

Morze




Morze przypływa czasem pod próg naszego mieszkania. Faluje na zakurzonym lastriko jak rybi wilgotny ogon. Jest ciemnonocne, z bladym księżycem w środku. Łowię w nim szare morskie koniki, smutne algi i łzy w koronkach z piany.  

Myślę czasem, czy by nie utonąć, nie zamieszkać na dnie w przyjaźni z morską syrenką. Na dnie ma się prawo do bycia w bezdennej rozpaczy.

Kiedy już nabieram morza w usta, przypływasz łódeczką z trawy morskiej. Wokół szyi miękko ściele ci się nasz wspólny koc. W krótkich włosach lekko wibruje gotowy do skoku huragan. Cumujesz przy progu.

Na kolację zjemy słońce, które przywiozłeś z podróży.