30 stycznia 2012

Kroki


    


Otóż zima. Łaszą się szaliki. Pragną dotyku rękawiczki. W spółdzielni mieszkaniowej więdną kwiaty doniczkowe i sekretarki. Bo się zacięło ksero, kawa fusiasta za fusiasta, a kolejka jak na Kasprowy. Dozorczyni o świcie odtańczyła rytualne tango na śniegu z szuflą. Pije kawę fusiastą w kanciapie i tęskni do łóżka. Pani Władzia prowadza się ze sforą psów po wyślizganych zakrętach losu. Chciałaby choć na moment mieć tylko zęby mleczne, wleźć u babci na piec i nie schodzić do kolacji.

Spieszę się, żeby postawić krok za progiem. Po drodze wstępuję do spółdzielni mieszkaniowej. Stoję chwilę w kolejce długiej jak na Kasprowy. Pachnie kawą fusiastą, czarną, smętną, bez mleka, bez drobinek cukru, które przyjemnie łaskoczą podniebienie. Wychodząc, mijam dozorczynię zbrojną w szuflę, po kawie czarnej, w głowie z czarnymi myślami. Przy klatce pani Władzia karmi psy chlebem z reklamówki.

Przekręcam klucz w zamku. Zostawiam zimę za drzwiami. Odległą jak słońce o tej porze roku. Kawa będzie z mlekiem i z cukrem. Zaraz wrócisz z pracy. Z tobą jest mi jak na babcinym piecu.

Wszystkie kroki prowadzą do domu. Te w myślach i te na śniegu.


1 komentarz:

  1. Otóż zima.
    Trwa.
    Moja kawa też jest z mlekiem, brak w niej cukru.
    Dosładzam ciachem.

    Życzę sobie w przyszłości, takiej codziennej, pięknej miłości. :)

    OdpowiedzUsuń