Na
cmentarzu w grobie leży babcia. Od lat piętnastu, bez okularów, w
garsonce od największego święta.
Zebraliśmy
się tutaj nad barankami chryzantem. W naszym dzieciństwie, za
siedmioma górami, za siedmioma rzekami przez moment znowu kroimy
krwawnik kurczętom, słodkie jemy gruszki, a lipcowe słońce smaży
nam ramiona na raka. Wieczorem do snu nas przykrywa i w ciemności
jak mantrę szepcze imiona nas wszystkich. Babcia gotowa na wszystko
w podomce z urwanym guzikiem.
Łzę
ociera Marcinek, wielki teraz jak dąb, byś babciu nie uwierzyła.
Pod ziemią, która o dziwo się pod nim nie zapada, w jesionowej
trumnie leży jak dotąd jego największa idolka. Pierwsza przed
Wladimirem Klitschko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz