Ktoś
porwał słońce w nocy z piątku na wrzesień. Nie dynda pod
błękitnym sufitem beztrosko jak nadęty helem balonik, jamniczy
ogonek na wietrze czy kolczyki na dyskotece.
W
zastępstwie słońca na podeście nieba występują chmury w
smętnych odcieniach szarości. Ptaki z dziobem na kwintę. Samoloty
z opuszczonymi w geście rezygnacji skrzydłami.
Patrząc
przez okno, zakładam trzecią parę skarpetek. Bez słońca nie
złoci się jesień. Na balkonach zamiast schnąć wilgotnieją szare
koszulki. Mięso na obiad sprzedała mi dziś kobieta o szarych
oczach. Naprzeciwko tapetują ściany szarością swetrów.
Sun
wanted. Live or dead.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz