24 września 2008

Łóżko




W wieczornej ciszy poduszek opadam miękko w poszewkę z twoich rąk. W trwającym milisekundy locie uzbrajam się w szerokokątny uśmiech. Po same zęby. Szybkim mrugnięciem powiek odganiam pamięć dzienną zmartwień, korków- potworków i rozlanego mleka.



Leżę z tobą rozebrana. Z ubrań i zasłon.



Mieszkamy w łóżku. Do tej pory wymyśliliśmy w nim mnóstwo teorii, figur retorycznych i erotycznych. Kilka razy poddaliśmy pod wątpliwość prawo grawitacji, lewitując pod sufitem po odbiciu z materaca. Nauczyliśmy się naśladować odgłosy zwierząt, ze szczególnym uwzględnieniem fok i lwów morskich. Stoczyliśmy miliony pojedynków na kapcie, rewolwery złożone z dłoni i szpady z palców wskazujących. Przedyskutowaliśmy losy świata i naszego półświatka. Ułożyliśmy setki limeryków i bajek na dobranoc. Zjedliśmy wagon czekolady. Wypiliśmy hektolitry wina, po którym do późnej nocy tańczyliśmy z gwiazdami. Bawiliśmy się w operę, film „Nosferatu Wampir”, Żwirka i Muchomorka oraz policjanta i rzezimieszka. Parę razy w konwulsjach umarliśmy ze śmiechu, potłukliśmy szklanki i podpaliliśmy kołdrę od świeczek.



Jeśli ktoś zapyta mnie po śmierci, co za życia lubiłam najbardziej, odpowiem, że leżenie z tobą w łóżku.




1 komentarz: