15 września 2008

Deszczowy Dzień




Niemożliwe, żeby w taki dzień jak ten ktoś skomponował genialną sonatę. Doprowadził powieść do punktu kulminacyjnego. Trącił pędzlem płótno. W ogóle wstał z łóżka.

W takie dni jak ten jada się czekoladę, tonie w poduszkach i narzeka na ból głowy. W takie dni jak ten łaknie się towarzysza łóżkowej niedoli znającego się na głaskaniu i mruczankach. Bez przerwy się marudzi. Wylicza minione i przyszłe katastrofy lotnicze, światowe wojny i anginy. Marznie się pod podwójną kołdrą, rysuje wyłącznie wisielców i jest się w nastroju melancholijnym. Duma się nad własną i powszechną niedolą. Niesprawiedliwością. Korupcją. Czekoladą, która się zjadła.

W takie dni jak ten nie komponuje się sonat. Nie pisze powieści. Nie maluje obrazów. W ogóle nie wstaje się z łóżka.

Nie wstaję. Czekam na towarzysza łóżkowej niedoli. Towarzysz zna się na mruczankach. I kobiecie o imieniu Dagne, której czasem zupełnie bez powodu świat się wali w deszczowy dzień…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz