7 listopada 2009

Para




Wczoraj na klatce schodowej ktoś zgubił but. Mokasyn. Czarny, gruboskórny, po przejściach.

Porzucono go na trzecim stopniu w pół drogi na piętro. Jak kochanka, w pół zdania, w pół obiadu, w pół do trzeciej. Ktoś życzliwy ułożył go między żeberkami kaloryfera, żeby umniejszyć mu żal po stracie drugiej połowy pary, która ulotniła się bez słowa na ciepłej stopie do mieszkania numer sto jedenaście.

Poznali się dawno temu na dnie pudełka. Spacerowali razem ulicami miasta, trzymając się ukradkiem za sznurowadła. Podziwiali zachody słońca, tęcze i gwiazdy pomieszkujące kątem w kałużach. Zawsze i wszędzie byli razem. Aż do wczoraj.

Trzeba wystąpić do rady mieszkańców z prośbą o zamieszczenie anonsu. Na tablicy ogłoszeń obok numeru straży pożarnej. Że czarny, gruboskórny, po przejściach z utęsknieniem oczekuje powrotu swojej drugiej połowy. Może się zejdą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz