12 lutego 2011

Granice Szczęścia




W wieku lat nastu poza wspomnieniami pierwszych pocałunków kolekcjonowałam prywatne prawdy o świecie i ludziach. Z żalem oglądałam sceny kręcone przez dzień powszedni, w których występowałyśmy my, kobiety deeply- fall- in- love.

Pamiętam obrazki starannego malowania paznokci i podkręcania rzęs. Naciągania rajstop i rozmów późnonocnych o miłości po grób, nieskończonej niczym zjawisko rozszerzania się wszechświata. Miłość była wszędzie, otaczała nas jak opalizująca aureola głowy świętych. Myśl o niej zamieszkiwała wnętrzności jak specjalny narząd podtrzymujący oddech, krążenie ustrojowe i produkcję enzymów trawiennych. Nieodłącznie towarzyszyła każdej sekundzie życia. Niestety w szkole nie było dla nas miejsca, Pitagoras sympatyzował w trójkątach, Werter się zabił, a pan Tadeusz był zajęty.

Prawdziwa miłość materializowała się równie rzadko jak czary-mary. Ktoś niby gdzieś ją widział. W pocałunku na parkowej ławce albo w telewizji, w której królował Ridge Forrester. Na nieszczęście, mimo sympatycznego obejścia i nieziemskiej klaty okazał się w odcinku 3568 skończonym draniem. Nastoletnie kochałyśmy bez przerwy, niestety z założenia nie tych co trzeba, na ogół bandytów i sercołamaczy. Pozostawały po nich podkrążone oczy i myśli samobójcze. Rozpacz ustępowała z refleksem wiosennej mżawki, pozostawiając miejsce dla kolejnych nieprzytomnych marzeń o rycerzu w lśniącej zbroi, z grzywką na żelu i niekończącą się gadką-szmatką. Takim na własność i żeby go można było zabrać do domu, mieszkać z nim w pościeli i liczyć gwiazdy spadające z nieba na parapet z ocynkowanej blachy.

Rycerze pojawili się znacznie później. Okazało się, że jeżdżą kombi zamiast konno. W miejsce połyskliwej zbroi zakładają koszulki z napisami o niezrozumiałej treści. Nie zgrywają całą dobę zimnokrwistego maczo. Potrzebują przytulania, zbudowani są z ciepłego ciała i czasem nie mogą zasnąć. Nie mają też nic wspólnego z draniami. Każdego dnia przy nich okazuje się, że granice szczęścia można przesuwać w nieskończoność. Gdybyśmy nastoletnie wiedziały o tym, umierając setny raz z miłości, żyłoby się nam po śmierci o wiele lżej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz