To niby scena z życia. Niby nas dwoje w kostiumach porannych. Niby wyszczerbiona zębem kanapka.
Jeden
element tylko nie gra. Ktoś wyciszył głos. To nieme kino.
Tak
pięknie poruszasz ustami o nas, o tym dlaczego tak ci do mnie
daleko. Tak finezyjnie wibruje mój języczek gardłowy w rytm
podniesionego tonu.
To
niby scena z życia. Nas dwoje, okruszki, nieporozumienie mniej
znaczne niż cisza. I robi się z tego film przyrodniczy o rybach.
Na
śniadanie makrela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz