16 września 2013

Terapia




Jestem kobietą. Mam piersi i pięści. Swój czas i pieniądze. Swoje słowo pierwsze i ostatnie.

Jestem też matką bezdzietną. W przepastnej głowy torebce dawno już lulam, husiam, karmię własnym mlekiem. Po nocy cudownie bezsennej puchnę, nabieram wody, worów pod oczami. Kumpelką jestem Krecika, świnki Pepy, Wróżki-Zębuszki. W rzeczywistości w lędźwiach jak na złość lęgnie mi się jedynie rozkosz.

Podejmuję obecnie kolejną próbę zachowania zdrowego rozsądku. Odbywa się na mnie medyczny eksperyment. Trzymiesięczna kuracja trutką na kobietę. 

Zastrzyki hormonalne skutecznie tłumią moje chęci, wszelkie poza tą zjedzenia zawartości lodówek całego Osiedla Podwawelskiego. To taka terapia wstrząsowa, jeśli przeżyjesz, może będziesz miała dziecko, wyhodujemy je in vitro, przyjedziesz po nie, kiedy będzie blastocystą. Do tego czasu zażywaj lekarstwa, możesz po nich być zawracającą się głową, nudnym żołądkiem albo bolącym sercem. Nie zapominaj jednak o pozytywnym nastawieniu, psychika działa cuda, afirmacja, niezbadane są wyroki et cetera.

Otóż byłam kiedyś kobietą.   

1 komentarz: