12 lutego 2008

Rzeka




Tęsknię za rzeką. Z rybami w środku. Z niebem i drzewami w środku. A nocą z żółtym księżycem w środku. 

Woda ponoć zawsze pomaga. Zimny łyk w gardle łagodzi mdłości dnia poprzedniego. Cierpko-lepkiego od zmęczenia jak gazowany napój, którym popijają sześciolatki. Obiady, bąbelki śliny i gumy do żucia. Przypadkiem.

Tęsknię za rzeką. Szarozieloną. Jak pomarszczony jedwab.

Nieostrożne słowa mają jeden skutek. Przez nie ktoś zaczyna cię mniej kochać. Nieostrożne słowa nie obszyte amortyzującą uderzenia otuliną utkwiły wczoraj w ciepłym miąższu doskonale kurczliwej czerwieni. Zraniona zabiła nerwowo jak oddana przez rzekę na śmierć ryba. Jej właściciel kocha mnie teraz mniej. Może tylko o ciut, ale ja to czuję. I mi niedobrze.

Tęsknię za rzeką. Z rybami w środku. Z niebem i drzewami w środku. Tej nocy z przetrąconym żółtym księżycem w środku. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz