25 kwietnia 2008

W Drodze




Wczoraj pierwszy raz w historii małżeńskiego życia zaklinowały się trybiki zegarków. Czas przystanął. Trzy godziny siłą wyrwane z wszelkich kontekstów mieliśmy tylko dla siebie.
Czarna noc przyjęła w czarne objęcia nasze czarny combi.

Nagle przypomniałam sobie miłość całego wszechświata do kierującego pojazdem, który wtórował próbującym swych wątpliwych sił wykonawcom zatrzaśniętym w radio. Naśladował odgłosy zwierząt, o których nie słyszała jeszcze taksonomia. Śmiał się, unosząc wysoko kąciki ust jak szczenięta merdające ogonki.

Obok codziennych spraw za szybą migotały światła sennego miasta. Mieniła się nimi znajoma rzeka. Z rybami w środku. Księżycem i drzewami w środku. Moją niejedną tajemnicą opowiedzianą szeptem w stanie małej czarnej rozpaczy głębokiej pomarszczonej zieleni.

Czarna noc przyjęła w czarne objęcia nasze czarny combi. Twoja czarna koszulka dotyk mojego policzka. Przyglądały nam się uczepione nieba gwiazdy. Czas odmierzało bicie idealnie zsynchronizowanych serc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz