26 grudnia 2008

Prezent




Pod choinką jak co roku jak grzyby po deszczu wyrosły nagle prezenty. Nasze spełnione marzenia przewiązane wstążeczką. Dla dziadka mikstura z wyciągiem z wątroby dorsza atlantyckiego. Dla taty rozmowy z pewnym reżyserem, zaprzysięgłym nowojorczykiem i klarnecistą, którego filmy w przyjemny sposób notorycznie przejmują władzę nad moim czasem. Dla T. sto pięćdziesiąta szósta koszula, żeby miał nareszcie co na siebie włożyć. Dla brata uroczy dresik na pogodę i niepogodę, piątek, świątek i niedzielę.

Pośród odgłosów szeleszczenia rozrywanego papieru i szczękania zębów targających czerwone kokardy odnalazł się nagle jeden jedyny prezent. Niepozorna książeczka formatu zeszytu w jasnej twardej oprawce. Nasze zapomniane slajdy przetransformowane na zdjęcia przez tatę. Na tych zdjęciach mama ma niewiele ponad dwadzieścia lat, waży czterdzieści kilo i jest zabójczo piękna. Tato ma długie włosy i przemierza Tatry wzdłuż i wszerz. Dziadek wygląda jak Jean Paul Belmondo. Ja w kombinezonie z kapturem obszytym futerkiem z lisa, które skutecznie zawężało moje pole widzenia, pierwszy raz chodzę po śniegu. Jest tam prababcia, mój kuzyn, który przez całe dzieciństwo poza wydawaniem odgłosów formuły jeden dwa razy odezwał się ludzkim głosem, moja kuzynka, której imię przeinaczałam na lepiej według mnie brzmiące Badzia. Jest babcine podwórko i wszystko to, co człowiek na co dzień chowa pod podszewką ubrania, w okolicy serca, a kiedy to wspomina oczy mu się pocą, jak powiedziała kiedyś Nel w jednej pustyni i w puszczy.

Ten album, wymyślony i podarowany przez tatę odmienił święta. Zabarwił je w pamięci na ciepły kolor słońca zachodzącego za horyzont na jednym ze zdjęć, na którym dwudziestoletni, z długimi włosami patrzy w obiektyw jak ktoś, kto ma przed sobą wszystko i może być każdym, jak niepoprawny marzyciel. Wyciągnął je przed nawias poprzednich, które pamięta się tylko z ryb, klusek z makiem wprawnie imitujących dżdżownice umorusane ziemią i zawstydzonych czerwieniących się uszek w barszczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz