Mogłabym
tropić twoje sny.
Popołudniami
przebrane za wiewiórki wędrują w górę drzew. W pościeli cicho
szumi las, a twoje policzki pachną zielonymi rzęsami sosen.
Nie
dzieje się nic. Z sufitu lekko opadają liście. W cukierniczce
pohukuje sowa. Nie słychać listonosza, karetki z setką na liczniku
ani złych na dobranoc wiadomości.
Dochodzi
szósta, choć czas wcale nie płynie. Budzi cię rzeka płynąca w
kaloryferach. Przez moment jesteś daleki, dalekie są twoje oczy
wilka i czujne, gotowe do skoku palce. Wracasz po chwili. Masz ciepłą
skórę, maślane spojrzenie baranka i ochotę na kakao.
W
cukierniczce pohukuje sowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz