21 stycznia 2013

Horror




Horror nie robi dobrze na sen. Po horrorze sny chorują. Gorączkują. Kaszlą. Niekiedy zupełnie tracą życie.

Sny lękają się mrocznych widoków. Niedoświetlonych kościołów. Ślepych uliczek. Milczenia owiec. Krzyku w ciemności. Jazdy samochodem w atramentową noc, kiedy wiadomo, że zaraz skończy się benzyna i to akurat w lesie.

Prowadząca Julianne Moore wysiądzie w mokrą trawę i ze stoickim spokojem przemierzy dystans pięciu kilometrów po absolutnym ciemku-cichu. Dotrze do chatki-nie-puchatki, uchyli drzwi i ujrzy w bujanym fotelu na biegunach z ludzkich kości udowych na drutach robiącą szubienicę babulinkę. Babulinka od pewnego czasu świętej pamięci, co rozpoznasz po brakach w ciągłości naskórka powlekającego twarz, o jednym tylko oku i to rzecz jasna z bielmem, zaproponuje herbatkę Lipton z rumiankiem i cyjankiem.

Zrobi się całkiem miło, w anturażu światła gromnicy popłyną z ust błogie wspomnienia dzieciństwa, pierwszej miesiączki i ostatniej wieczerzy. I kiedy już uspokoisz oddech, drżenie rąk ustanie pod powierzchnią koca w tygrysy, serce wróci do zwykłego zatokowego rytmu nagle otworzą się drzwi i stanie w nich ktoś, w stosunku do kogo starsza pani od herbatki i robótek wyda ci się najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek oglądały twoje oczy.

Horrory nie są na dobranoc. Po wczorajszym mój sen opuścił mieszkanie. Już trzecia. Czekam aż wróci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz