13 lutego 2013

Morze Kaspijskie




Nie prosiłam lutego, by przyszedł. Odmienił oblicze ziemi. Starannie wyprał powietrze z zapachów. Między nagie drzew gałęzie schował przenikliwy wiatr. W kominy zawieje. W okienka piwniczne zamiecie.

Biały baranek śniegu jest teraz burym futrem wilka. Przechadzam się nim w drodze do samochodu o nieświeżym jak zapomniana lodówka poranku. Odbywam krótki spacer w milczącym towarzystwie mew podwawelskich, dębnickich, nawet mewy się nie odzywają o tej porze roku.

Tu wczoraj zacumowałam mój samochód granatowy-prawie-czarny jak Kaspijskie Morze. Na przystani w zamarzniętym Kaspijskim Morzu tuż obok lodołamacza i Wartburga sąsiada. Wsiadam, przekręcam kluczyk i sunę lodową taflą do pracy.

Ziemia w tym szarym północnym kraju rzadko zbliża się do słońca. Idzie luty, obuj buty. Możesz też łykać witaminy, suplementy diety i słońca. W końcu i tak pod twój próg podejdzie Kaspijskie Morze i myśli temperatury lodu jak nóż pod gardło.

Mewy znów dziś nic nikomu cicho-sza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz