7 marca 2013

Autostrada





Wieczorne ulice miasta błyszczą w deszczu jak polerowane kryształy. W kałużach goszczą gwiazdy, ogonek półksiężyca, tonące sznurowadła.

Samochód jest moim mieszkaniem tej wczesnej wilgotnej wiosny. Z prędkością spadania gwiazd przemierzam autostradę A4. Spieszę się do czyichś migdałków, płuc i wątroby.

Za szczebelkami łóżeczka w towarzystwie świstaka z pluszu leży pięcioletni. Nigdy nie wstanie.

Zgarbiona przy kaflowym piecu czeka matka. Oczy ma zielone, sprane od łez rzęsy i spojrzenie. Co powie, myśli. Może nic strasznego.

Czasem mówię straszne rzeczy.  

1 komentarz:

  1. może nic strasznego. może nic. nic to jednak też pojemne słowo jak wszystko. i aż strach je z nim pomylić. a tak łatwo z tym...

    OdpowiedzUsuń