Szkoda,
że święta są tylko w grudniu. Że wszystkie gwiazdki urwane niebu
topnieją w cieple i nie można ich zachować na pamiątkę. Że
złotka, że sreberka, że anielskie owłosienie, lukier, posypka
brokatowa są raz, bez bisu.
To i
owo w pierzastych chmurkach myśli mają napisane nad świeżo
pozbawionymi odrostów głowami krakowianki w C.H. Bonarka City
Center, gdzie właśnie kompletują swoje wymarzone święta.
Renifery z barwionego filcu, świeczki-aniołki, świeczki-matki
boskie, ciekawskie oczka lampek choinkowych, choinki jak największe,
o jak najgęstszym oigleniu, bombki prawdziwe polskie ustnie
dmuchane, christmas jumper must have i dużo dużo gwiazdek, to
wszystko mają już w torebkach bezdennych.
Nie
ukryje się za makijażem, za karminowymi ustami, za zasłoną
podkręconych rzęs, za różem na policzkach, w giętkim kołyszącym
się na obcasach ciele. Nie schowa się za zmarszczkami, za
endoprotezą biodra, pod siwizną. Mała dziewczynka w każdej z
nich.
Ona ma
serce delikatne, podszyte aksamitem, mięknące jak za dotknięciem
Cocolino pod wpływem widoku oferty świątecznych akcesoriów z
oferty C.H. Bonarka, innych C.H., Galerii, Tesco, sklepików
osiedlowych, kiosków, budek, bud, bud w których śmierdzi.
Ona
jest też we mnie. Pomimo zaklinania się, przywoływania zdrowego
rozsądku, grożenia palcem, setnego postanowienia poprawy. Kiedy za
sklepową szybą widzę z pluszu, cukru, szkiełka, nitki, słomki,
drewna, reniferka, bombkę, łańcuszek, całą tą biżuterię
choinkową, wchodzę i mówię: „Poproszę wszystko”.
A ja się cieszę z tego powodu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie