5 grudnia 2012

Zwierzętarnia




Noc. W ciemności pod gwiazdami uginają się dachy. 

Kot z pierwszego piętra śni Whiskas, instynkt mordercy wybiło mu z głowy głaskanie. Sąsiad z dołu pali czterdziestego dziś papierosa, czterdziesty raz po kryjomu do uchylonego okna. Pies patrzy na niego z politowaniem czarnymi guzikami oczu wszytymi w kudłatą facjatę. Dzielna obrończyni ginących gatunków zwierząt w koszulce z logo „World Wide Fund for Nature” przemierza raz po raz klatkę schodową w poszukiwaniu zwolenników akcji „Uratuj Rysia”. Tu mi się pani podpisze, że się pani zgadza, żeby rysie z Estonii przyjechały do Polski, przeszły polonizację, nauczyły się języka i obyczajów, założyły swoje kółka różańcowe, zakochały się w polskich rysiach, wzięły ślub i miały małe rysiątka, abyśmy mogli ocalić nasze rysie, bo teraz ich mamy kilkadziesiąt plus Rysio z „Klanu”.

Drzwi zamykam. Odpalam wiadomości, fakty, wydarzenia. Przymrozy. Niepogodę. Zawiejki. Bear Grylls zasypia w otwartym brzuchu martwego wielbłąda. Po kolacji z garści termitów.

Bądź dziś moim pręgowanym dachowcem, moim psem wiernym, przyjdź do mnie zwierzątkiem bezpiecznym futerkowym, wełną królików angorskich podszyj dotyk, łaś się do mnie, w ucho mrucz. Kochanku z gatunku zagrożonego wyginięciem, foko kaspijska, syberyjski jesiotrze...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz