Czas
jest krótki jak mini-spódniczka. Sięga jedynie do szesnastej. O
szesnastej wraz z ekspedientkami z Polo-Marketu słońce kończy
swoją zmianę. Odprowadza do tramwaju panią ze stoiska ze
słodyczami i odjeżdża ku zachodowi tramwajem numer osiemnaście.
Mieszkanie
topi się w mroku. W koc jak we Freddy'ego Krueger'a wstępuje życie,
wyłazi nastroszony z szafy i łasi się do skóry. Od szesnastej
mieszkamy w łóżku przytuleni tak jakby świat się miał jutro
skończyć. Jakby na Dwójce leciało właśnie ostatnie w dziejach
ludzkości wydanie Teleexpressu, a tuż po nim ostatnia reklama nie
do przegapienia. Jakby Elżbietę Jaworowicz mieli ściągnąć z
anteny. Jakby warany z Komodo ostatni raz występowały na żywo w
National Geographic. I Morgan Freeman w kosmosie.
Jak
mnie po śmierci zapytają, co w życiu lubiłam najbardziej, powiem,
że leżeć z Tobą w łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz